Teksty Plachta na Byka

Paszcza lwa

Uciekłem z paszczy lwa
Wyrwałem ciało z paszczy lwa
I pokonałem własny strach
Wcale by mnie tu nie było
Byłem martwy tuż przed chwilą

I choć z bólu się zwijałem
I w agonii płakałem
I koniec już widziałem
I prawie się poddałem

Oto żyję, oto ja
Uciekłem z paszczy lwa

Teraz słońce świeci bardziej
Radość ma żywsze kolory
Biorę oddech pełną piersią
Nic nie muszę, wszystko mogę
Teraz wreszcie to pojąłem
Ile czasu zmarnowałem
Na pierdoły i głupoty
Teraz wreszcie wiem, że żyję

Wszystko jedno już mi było
Chciałem skończyć już tę mękę
Zszedłbym wtedy pokonany
Pożarty i zapomniany

Superbohaterowie

Podaj mi rękę, jestem z tobą
Jeszcze nie zwariowałem, ty też nie hej
Szare to dla mnie ani czarne ani białe
Nie wszystko dzieli się na dobre i na złe

Uciekam od fałszerstwa
Ideologów
Radykałów
Fanatyków
Jak najdalej
Uciekam od skrajności
Ideologów
Radykałów
Fanatyków
Jak najdalej

Z logiki zrobią sobie ścierę do podłogi
Z przypuszczeń fakty, by rozpalić twoją głowę
Wrzućmy w to Boga +66 do racji
Płynę pod prąd by równoważyć to, co chore

Zdrowy rozsądek jest tak rzadki w mojej wiosce
Powinien być uznany za supermoc
Przewrażliwienie, karwa, nie jest to myślenie
To propaganda truje umysły wciąż

Uciekam od fałszerstwa
Ideologów
Radykałów
Fanatyków
Jak najdalej
Uciekam od skrajności
Ideologów
Radykałów
Fanatyków
Jak najdalej

Debata pełna absurdalnych argumentów
Jedni i drudzy dumnie bronią swojej strony
Demonizują, przesadzają, przekręcają
Idźcie wy wszyscy proszę po rozum do głowy

Zdrowy rozsądek jest tak rzadki w mojej wiosce
Powinien być uznany za supermoc
Kto nie zwariował jeszcze, ręka do góry
Superbohaterowie odporni na propagandę

Uciekam od obłudy
Ideologów
Radykałów
Fanatyków
Jak najdalej

Pociecha dla diabla

Piekło opustoszało
Grzesznicy rozgrzeszeni
Siedzi biedny diabeł
I płacze nad swym losem

Co ja teraz pocznę
Nie będę miał grzeszników
Puste będzie piekło
Bo wszystkich nędzników wymietło

Puste diabła piekło
Zstąpił Bóg do niego
By pocieszyć jego
Nie płacz

Nie płacz, nie płacz diable
Jest tylu świętych ludzi
Co wyżej się stawiają
We własnym przekonaniu

Oni tobie diable
W swej wyższej dobroci
Na całe pokolenia
Twoje piekło diable zapełnią

Nie płacz, nie płacz diable
Tylu świętych ludzi
Piekło twe zapełnią
Piekło

Smiertel

Jeśli jesteś nieidealna, jesteś naturalna
Jeśli jesteś nienormalna, bądź też niezniszczalna

Przeżyj, zostań, kochasz, cierpisz
Chcesz to skończyć, diabelska to sztuczka
Śmiertel, nicość, ocal siebie, wybacz bliskim

Nikt nie wierzy
Nikt nie sądził, że się śmiertel zbliża
Tak to się nie skończy
W dół przygięta gałąź
Krew odpływa z tego życia
Tak to się nie skończy

Jeśli krzyczą, nienawidzą, nie daj się tym zabić
Jeśli cierpisz całą duszą, staraj się wybaczyć

Przeżyj, zostań, kochasz, cierpisz
Chcesz to skończyć, diabelska to sztuczka
Śmiertel, nicość, ocal siebie, wybacz bliskim

Nikt nie wierzy
Nikt nie sądził, że się śmiertel zbliża
Tak to się nie skończy
W dół przygięta gałąź
Krew odpływa z tego życia
Tak to się nie skończy
Cierpisz ze zmartwienia
Cierpisz, że nic się nie zmienia
Tak to się nie skończy

Wszystko boli, całe ciało to ból
O zaraza, gdzie dotykasz tam ból
Ty nie widzisz, że masz całe ciało zdrowe
Palec, którym się dotykasz, tylko on jest chory

Plamy po winie

Nie gasisz światła na noc
Pogrążasz się w kieliszku winy
Jeszcze kilka kropli
I nadejdzie koszmarny sen

Tylu wariatów śpi jak dziecko
A ty liczysz plamy po winie
Anioły ci tego nawet nie policzyły
Diabła sami tworzymy

Co było to było nie odstanie się
Nie masz na to wpływu, nie zadręczaj się

Wino się porozlewało, zdarza się
Roztrzaskałeś się o skałę, pozbieramy cię
Gdyby tylko dało się zawrócić czas
To, co było zostaw i przed siebie patrz
Nic nie jest na tyle proste, aby nie można było tego spieprzyć

Nie daje ci nic spokoju
Z czasem i czerwień blaknie
Uwierz, są dużo gorsi od ciebie
Wytykają palcem, bo w winie nie liczą nigdy siebie

Tylu wariatów śpi jak dziecko
A ty liczysz plamy po winie
Anioł ci nigdy tego nie policzył
To diabeł dolewa do kieliszka

Wszystko bierzesz na siebie
Wszystko bierzesz na siebie
A kielich nie tylko dla ciebie
A kielich nie tylko dla ciebie

Wszystko zrzucą na ciebie
Wszystko zrzucą na ciebie
A nie chcą spojrzeć na siebie
A nie chcą spojrzeć na siebie

Huragan

Powiem dokładnie to, co czuję
Zaraz mi puszczą wszystkie nerwy
Wyminąć cię szerokim łukiem
Zanim wszystkie żyły potrujesz

Chcę rozładować
Obfitą burzę
Będzie huragan
Gdy to przyduszę
Będą pioruny
Głośno przywalą
Wyładowania
Ziemię popalą

Bezczelni, trudni do współżycia
Specjaliści od twojego życia
Bezczelni, aroganci jedni
Jedyną słuszną racją wolność zjedli

Podzielę się swoją radością
Odwrócę głowę w inną stronę
Jeszcze wytrzymam, jeszcze trochę
Zanim zapłonie we mnie ogień

Kurtyzana anielska

Patologia rozumienia dobrych wartości
W tym towarzystwie Jezus byłby za mało święty
Jeden sobie odejmuje, to drugiemu by zabrał
Wszyscy jesteśmy jacyś niedoruchani

Kurtyzano anielska
Hej, hej, potrzebujemy radości
Kurtyzano anielska
Hej, hej, potrzebujemy miłości
Kurtyzana anielska
Dowartościuje twoją kuśkę
Kurtyzana anielska
Wydymała nasze ego

Piękna jesteś kurtyzano, ma nadzieja jest w tobie
Daj radości nieszczęśliwym, bara-bara na zdrowie
Wylecz proszę tych frustratów, bo już z nimi nie mogę
Wszyscy jesteśmy jacyś niedoruchani

Kra kra kra

Idą inne chmury
Niebo zmienia barwę
Wieje z drugiej strony
Nie polecę z wiatrem
Twardo w ziemi stoję

To brat z bratem walczy, pobiją się
Dzielą niepodzielne na części dwie
Pałą dostał w głowę, nie, mówię, nie
Wleźli między wrony
Krakać będą teraz

Kra Kra Kra
Strach budzi strach
Kra Kra Kra
Krew wsiąka w piach

Kracze bzdury wrona
Gratulacje, brawa
Mój głos ginie w tłumie
Nie polecę z wiatrem
Twardo w ziemi stoję

Od obłudy chciałbym uwolnić się
Prawda się sprzedała, szczerości chcę
Pałą dostał w głowę, nie, mówię nie
Wleźli między wrony
Krakać będą teraz

Kra Kra Kra
Strach budzi strach
Kra Kra Kra
Krew wsiąka w piach

Co to się stało?
Dokąd prowadzi?
Ich pojebało
Każdy z nas płaci

Dla Stasia

Mój synu kochany witam cię na świecie
Na górze gwiazdy masz rozsiane po całym niebie
Na dole, pod stopami ziemię matkę życia
Przed sobą przygodę, wszystko do przeżycia

Staraj się zawsze mieć szczerych ludzi obok siebie
Uciekaj od fałszu, zawiści, nie tykaj ognia
Zawierz na słowo, że poparzyć się można
Zawierz też synu mój, że wszystkie rany się wygoją

Spełniaj marzenia
Dziel się radością
Myśl pozytywnie, szczęście będzie przy Tobie
Mama i tata
Baba i dziadzia
Twoja rodzina, która kocha cię chłopie
Gdyśmy się dowiedzieli,
że zmierzasz na ten świat
Łzy radości w naszych oczach
zdrowie twoje żeśmy pili
raz po raz

Mój synu kochany radość masz w swych oczach
Nigdy jej nie zgub, tak cię cieszą synku proste rzeczy
Klocki układaj, buduj życie według siebie
Gwiazdy na niebie uśmiechnęły się do ciebie

Nie daj Ty wmówić sobie, że jedna jest droga
Dla wszystkich inna, nie bój się błądzić
Nie wszyscy, którzy wciąż szukają, są zagubieni
Od fanatyków strzeż się synu, ich nie zmienisz

Myśl samodzielnie
Miej własne zdanie
Nie, nie, nie, nie – to pierwsze słowa są twoje
Mama i tata
Baba i dziadzia
Twoja rodzina, która kocha cię chłopie
Dziewięć minut po północy przyszedłeś na ten świat
Wolałeś być bykiem niż baranem, tak chciałeś synu
Chciałeś to masz

Nie myl synku proszę ciebie, faktów z opiniami ludzi
Nie wierz w recepty na życie, żyj ty Stasiu według siebie
Rady ojca, matki słuchaj, lecz to tylko są wskazówki
Nikt wszystkiego w życiu nie wie, nikt nie ma tak mądrej główki

Ale pókiś pacholęciem, to się słuchaj rodziców, bez dyskusji

Karaluchy pod poduchy, a szczypawki do zabawki
Nie bój synu się
Nie bój synu się
Dziad borowy cię nie dorwie, południca cię nie porwie
Nie bój synu się
Nie bój synu się
Gdy pod kołdrę wejdą zmory, strzygi i straszne potwory
Nie bój synu się
Nie bój synu się
Znikną sobie nim obejrzysz się

Kubuś Puchatek
Szumiś Tadeusz
To pierwsi kumple, którzy
Byli przy Tobie
Mama i tata
Baba i dziadzia
Twoja rodzina, która
Kocha Cię chłopie