Teksty Trudno!

Szczurosalata

Światła pogasły w domu
Tylko się ekran pali
Niebieskie światło, które wciąga jak narkotyk
Na ścianie cień mój blady
Powieki ciężkie wory
Szczurosałata cicho wchodzi do mej głowy

Herbata już wystygła
Wargi mam wysuszone
Sensacje biją w oczy, koktajl nie na zdrowie
Jak tu odróżnić lipę
Od badziewia, szkarady?
Szukam ziarenek prawdy zanurzonych w chłamie

Trąba porwała krowę
Nie śpię, bo trzymam kredens
Szczurosałata cicho wchodzi do mej głowy
Ufo mnie oszukało
Wybuchły termoloki
W mózg mi to wchodzi, choć to gówno mnie obchodzi

Jak jakaś marionetka
Na nitkach się unoszę
Wpadłem do sieci, z której chciałbym się wyplątać
Ja tylko czas tu tracę
To wszystko bez znaczenia
Życie ucieka mi przez palce niczym woda

Straszy mnie zmarła żona
Pobił matkę kiełbasą
Nie bójcie śmierci się, bo w niebie jest Internet
Mąż mną zaorał pole
Bóbr napadł mnie znienacka
W mózg mi to wchodzi, choć to gówno mnie obchodzi

I jeśli macie choć odrobinę rozumu w głowie
I przejmujecie się losem naszej planety
Uwierzcie, że przyszłością warzyw jest
Szczurosałata

Pani Stasiakowa, tyle razy mówiłem, żeby mąż naoliwił zamki,
Co to jest – muzeum, czy klubokawiarnia?
A paniuśku kochany, tera ja gazetę czytam, że kłoniec świata będzie,
To co mi pan głowę zawraca takimi pierdółkami

Szczurosałata x 2

Marysiu, ja się z panią ożenię, ale niech pani na litość boską dba o zawartość cukru w cukrze
Proszę pana, ja jestem na diecie bezcukrowej, i niech się pan ode mnie łaskawie odczepi, bo psem pogryzę
Szczurosałata x 2

Walą w twarz
Mózg się lasuje
Nie, nie, dziękuję

Prosto w oczy
Mózg się lasuje
Nie, nie, dziękuję

Bobas

Uczę się od małego
Cieszyć ze wszystkiego
Tańczyć do poranka
Śmiać z siebie samego

Hej! Od Ciebie uczę się!
Proszę nauczaj mnie!

Uczę się od małego
Płakać ze wszystkiego
Nie trzymać złego w sobie
Gasić żar tej choroby

Hej! Od Ciebie uczę się
Proszę nauczaj mnie!
Hej! Od Ciebie uczę się
Mój mały mistrzu

Chciałbym spojrzeć na świat twoimi oczami, zachwycać się wszystkim
jarać się kichaniem, jarać się autami
Chciałbym spojrzeć na to wszystko po raz pierwszy
być jak ty odkrywcą, drzewek i jabłuszek, mocy swoich nóżek
Chciałbym jak ty zachwycić się szufladą
a puszeczkę z kotem, wyjąć i z uśmiechem, włożyć ją z powrotem
Chciałbym móc spojrzeć tak, jak bobas patrzy na świat

Zdrowo jebniety

Nie pij wody, bo to strach
Ci co pili, gryzą piach
Przestań tańczyć, bo to zło
Możesz sobie złamać nogę

Zostaw piaskownicę
Pełna jest zarazków
Nie chodź na koncerty
Tyle tu hałasu
Nie ryzykuj zdrowia
Na dziewczę ponętne
Przestań już oddychać
W powietrzu bakterie

Tarzam nogi w brudnym piasku
Głaszczę psa mimo zarazków
Chodzę boso uśmiechnięty
Bo ja najwyraźniej jestem zdrowo jebnięty

Karewa/Karwa/Karewa

Na ulicach, tylko strach
Zostań w domu, zdrowiej tak
Nie jedz chleba, to jest zło
Od jedzenia, chorób sto

W społeczeństwie specjalistów – Wspojaliso
Dyletantów-onanistów - Dylenisto
Czytam składy dobrej rady - Czyłabrera
Zewsząd strachy do przesady – Zestradosa

Trudno!

Świat szaleje, co się dzieje, cisną korbę mi tu - trudno
Źle, że chudy, źle, że gruby, źle, że mały taki - trudno
Ten świruje, ta wariuje, ja pochlastam siebie – trudno
Ja to powiem, prosto w oczy, mogą na mnie psioczyć - trudno

Pani Mariola zna się lepiej niż lekarze
Kładzie na nich lachę, ona im pokaże
Pani Mariola tak naprawdę chuja wie

Pan Aleksander zna się lepiej niż naukowiec
Bo przeczytał bzdurną, w Internecie stronę
Pan Aleksander tak naprawdę chuja wie

Pan Maciej, pozjadał, rozumy, oj brzuszek rozboli
Pan Fajfus, się nie zna, lecz chętnie, dokuczy, pouczy – trudno

Świat szaleje, ja truchleje, co poradzić mogę – trudno
Co ja słyszę, co za bzdura, w głowach czarna dziura – trudno
Wszędzie pełno specjalistów, samozwańczych znawców - trudno
Ja to powiem, prosto w oczy, mogą na mnie psioczyć – trudno

Pani Mariola zna się lepiej niż położna
Wie co można robić, a czego nie można
Pani Mariola tak naprawdę chuja wie

Pan Aleksander zna się lepiej niż dietetyk
On jedyny robi, najzdrowsze kotlety
Pan Aleksander tak naprawdę chuja wie

Nic nie wiem, nic nie kapuje, się nie orientuje – trudno
Nie wiem o co chodzi, zarobiony jestem, browar mi się chłodzi – trudno
Wszykisieznaja, dezokochaja, wiełetebłedu – trudno
Toprzynadoswe, bedubojewie, toleczujesie - trudno

Wszyscy na wszystkim się dziś znają
W dezinformacjach się kochają
Największym złem tego obłędu
To przyznać się do swego błędu
Bo jeśli wiem, to lepszy czuję się

Skromny Stefan

Stefan jest skromny, uczciwy jak bóg
Żąda równości dla wszystkich głów
Sam mierzy raptem metr pięćdziesiąt
I chciałby dać wszystkim po równo pięćdziesiąt
Co to, że tamten wysoki, dwa metry
Patrzy na wszystkich z góry, to cham
Nie to co Stefan, skromny, dla wszystkich
Po równo pięćdziesiąt by chłopak dał

Wszyscy biją brawo, biją brawo
Szacun dla Stefana, ale z niego skromny chłop
Sięga tak wysoko, tak wysoko, tak wysoko
On wszystkim po równo, sprawiedliwie on by doł
Wszyscy biją brawo, biją brawo
Wszystkim brawa równo, ale z niego skromny chłop
Sięga tak wysoko, tak wysoko, tak wysoko
Nikt mu nie bił brawa, teraz każdy równo mo

Stefan nie zazdrości, nie szuka poklasku
Wyższych miłuje, wysoki, niech ma
Zawistny też nie był, podziwia wysokich
A równi to byli, gdy usiadł, on wstał
Uczciwość miał w sercu, zawsze fair play
Nie ma zwycięzcy, kto najwyższy jest
Wszyscy medale, każdy kto grał
Sam by nie dostał, więc wszystkim by dał

Guru

Podam ci trochę prawdy, i przemycę też fałsz
Tak wszystko skonstruuje, by był ten efekt wow
Narzucę tok myślenia, byś myślał tak jak ja
Mój słuszny światopogląd, na tacy podam – masz

Posiadam tajną wiedzę, podzielę z tobą się
To wszystko cię zaskoczy, ufaj, że lepiej wiem
Pozorny wybór dam ci, siejąc w twej głowie myśl
Że tylko ślepy, głupi, ze mną nie zgodzi się

Słuchaj mnie, ja poprowadzę cię
Słuchaj tylko mnie, ja poprowadzę

Powrót do średniowiecza, lud wrzeszczy i złorzeczy (guru)
Dla wszystkich innych racji, kastracja tolerancji (guru)
Jeśli się czujesz mniejszy, przy mnie będziesz ważniejszy (guru)
Bez żadnych wątpliwości, monopol na mądrości (guru)

Sprzedam ci pewną bajkę, uwierzysz albo nie
Ja nie pogrywam tobą, to cała reszta wiesz
To oni oszukują, kłamią, manipulują
Jeśli chcesz światło prawdy, to słuchaj tylko mnie

Patrz jaki jestem pewny, nie waham wcale się
Inni wciąż rozpatrują, a może tak lub nie
Tak bardzo pewny siebie, no to już chyba wiesz
Rację odkryłem sam i ja ją właśnie mam

Pranie mozgu

Jedna idea
Zmiana myślenia
Zmiana postawy
Wyprany mózg
Piorą nas chłopie
Wchodzą bez mydła
Znajdą, uderzą
W twój czuły punkt

Mam większe zaufanie do mej intuicji
Niż do rozumu, co podlega wykrzywieniom
W dezinformacjach łatwo nim manipulować
I fałsze prawdą przykryć, aby mną sterować

Jedna idea
Zmiana myślenia
Zmiana postawy
Wyprany mózg
Piorą nas chłopie
Wchodzą bez mydła
Znajdą, uderzą
W twój czuły punkt

Chcę widzę racje za i przeciw
Wolność poglądów i opinii
Nie dzielić wszystko - czarne, białe
Jeszcze mnie tak nie przerobili

I tyle razy się ratuję
Gdy mniej to wiem, a bardziej czuję
I już nie wchodzę w argumenty
Których mi teraz tak brakuje

Już zaraz zaczniesz mówić do mnie ich językiem
Wmawiać mi, żebym zaczął myśleć tak jak oni
Wpoili ci te swoje brednie
Zmieszali z błotem inne opcje

Mam większe zaufanie do mej intuicji
Niż do rozumu, co podlega wykrzywieniom
W dezinformacjach łatwo nim manipulować
I fałsze prawdą przykryć, aby mną sterować

Moralne zero

Sprawiedliwy Bóg przechadzał się po niebie
Zauważył grzesznych ludzi ze zdumieniem
Woła do anioła, zbierz ich tutaj proszę
Kto kazania łamał niech się stąd wynosi

Z wielkiego tłumu
Kolejni ludzie
Ze smutkiem w oczach
Prosto do piekła
A w samym niebie
Pustelnik jeden
Stary i gruby
Został dla siebie

Jeśli będę dobry licząc na nagrody
Jeśli będę dobry bojąc się piekiełka
Jeśli będę dobry wietrząc w tym interes
Jeśli to powody to jestem moralnym zerem

Patrzy Bóg na starca, mówi do anioła
Czy to jest jedyny człowiek, który został
Tak niestety, tamci wszyscy nagrzeszyli
Powiedz zatem im, wybaczam, by wrócili

Łysy pustelnik
Stary i gruby
Płacze i krzyczy
Niesprawiedliwe
Gdybym ja wiedział
Że to tak można
Kradłbym i gwałcił
Teraz nie można

Jeśli będę dobry licząc na nagrody
Jeśli będę dobry bojąc się piekiełka
Jeśli będę dobry wietrząc w tym interes
Jeśli to powody to jestem moralnym zerem

Dziadu pustelny, stary i gruby
Co się wywyższał, morały prawił
Fanatyku swej sprawiedliwości
Zaślepiony przeciwieństwem miłości
Prawiłeś kocopoły o wyższych wartościach
Nadęty chodziłeś jak olbrzymi balon
Ty skazywałeś ludzi, sądziłeś, dzieliłeś
A sam siebie tak źle oceniłeś

Jeśli będę dobry licząc na pochwały
I nie czynię zła bo tak się boje kary
Jeśli będę dobry, dobro do mnie wróci
Za me dobro ktoś zapłacić przecież musi
Jeśli będę dobry licząc na nagrody
Jeśli będę dobry bojąc się piekiełka
Jeśli będę dobry wietrząc w tym interes
Jeśli to powody to jestem moralnym zerem

Ufoludek

Leżę w piasku, szumi morze
Krzyczę w niebo, ktoś pomoże?
Nikt nie słyszy, wszyscy śpią
Aż tu nagle widzę grom
Leci światło z nieba mi
Nie wiem, może mi się śni
Patrzę, a to ufoludek
Siadaj gościu i posłuchaj

Chcę posiadać, taką moc
By z religii skreślić zło
Wszystkie mordy świętych pism
Puścić z dymem, paszoł won
Chcę posiadać moc tak wielką
By jednym machnięciem ręką
Odjąć żółć co trawi nacje
I pogodzić wszystkie racje
Chciałbym mieć tę moc

Ufoludku mój kochany
Witam cię na mej planecie
Piękne ja tu życie miałem
Lecz nie po to cię wezwałem
Gdy w historię świata spojrzysz
To zobaczysz jak na dłoni
Wojna często nam się zdarza
Krew przelewa, zło powtarza

Cóż, nie mogę dać ci mocy
By zniewolić innych ludzi
Macie wszyscy wolną wolę
Co robicie? – Ja piarbole

Patrz ufoludku na tych mądrych ludzi, co się dziś tutaj odpierbala
Chcieli się ładnie tak zachować, spoko, a dali się tak sprowokować

Gdy walczę z bagnem i złem, sam bagnem staje się
Gdy walczę z bagnem i złem, sam bagnem staje się i chuj

Patrz ufoludku jak się gryzą ludzie, gorzej niż wściekłe psy do gardła skoczą
Nienawiść pielęgnują w sobie, po co?, chciałbym się przed tym bagnem schować

Wyrzuć sobie z głowy śmieć, masz skrzydła i sobie leć
Wyrzuć sobie z głowy śmieć, masz skrzydła i sobie leć

Masz skrzydła – leć

Cudownie zapomnieć przy tobie
O wszystkim, o świata chorobie
I cieszyć się z dnia nam danego
I z dala od złego

Wojna, wojna
Do widzenia, ślepa Gienia
Wojna, wojna
Udaję idiotę
Wojna, wojna
Nie dziękuję, nie potrzeba
Wojna, wojna
Ja nie mam ochoty
Wojna, wojna
Nie mogę, zacząłem piwo
Wojna, wojna
Udaję debila
Wojna, wojna
Nie ma mnie tu, poszedł sobie
Wojna, wojna
Cicho, cicho, cicho

Cudownie odpocząć przy tobie
Wytłumić się, pogasić zmysły
Na chwilę zniknąć, wyłączyć
I z dala od złego

Wojna, wojna
Tu u nas nie będzie, nie
Bawimy się!

Macie wszyscy wolną wolę
Co robicie? – Ja piarbole

Wolność, kocham i rozumiem
Wolności, oddać nie umiem

Hej, Heniu cieszę się
Widzieć ciebie tu
Razem sobie znów
Pomagamy, Hej
Odbudujmy to
Co zniszczyło się
Pieśń na ustach jest
Zmyjmy z ulic krew

My się dzielimy, lecz zjednoczymy
My się różnimy, lecz zjednoczymy
My się kłócimy, lecz zjednoczymy
Się nie lubimy, lecz zjednoczymy

Hej, Danka cieszę się
Nie jest już tak źle
Trzeba dalej żyć
I z uśmiechem, hej
Nie przejmować się
Było bardzo źle
Widzę twoją twarz
I raduję się

To buduje mnie
Choć kłócimy się
Nie lubimy się
Wszyscy – zjednoczymy się

Ufoludku, dosłuchałeś
Byłeś przy mnie, zrozumiałem
Że to wszystko, ciut za trudne
Na mą jedną, głupią główkę
Nie wiem dalej, co to będzie
Co by było, jakoś będzie
To jest ważne z moich marzeń
Niech się nigdy to nie zdarzy