Teksty Albo Grubo Albo Wcale

Albo grubo albo wcale

Włóż serducha całego x3
Albo nie rób tego
Pozwól sobie na błędy
A się dowiesz którędy
Nie ma w błędach nic złego
Gdy się uczysz z tego

Trawę gryź
Mocny jak miś
Chodzi o ducha
Robić to z serducha

Weź mi nie piarbol, tylko bierz do roboty
Ma być grubo lub wcale, więcej wiary, ochoty
Bądź w tym prawdziwy, nie potrzeba tu czarów
Bo to więcej jest warte niż miliony dolarów

Włóż w to siebie całego
Włóż w to pomysł kolego
Dorzuć talent i proszę
Tworzysz coś fajnego
Waż na słabych doradców
Uziemionych latawców
Co brutalnie, bez mydła
Podcinają skrzydła

Lepiej nierówno
Ale za to krzywo
Chodzi o ducha
Robić to z serducha

Włóż kawał serca, a to będzie wspaniałe
Na bogato i z pompą, ma być grubo lub wcale
Nie daj się stłamsić i omijaj pozerów
Miodek złapie krzepliwy, tylko misio prawdziwy

Włóż serducha całego x3
Albo nie rób tego

Albo grubo albo wcale

Masc na bol dupy

Misialina jest proszona do piekiełka
Na dywanik, na rozmowę, niech tłumaczy
Co, że tego, i dlaczego, o co chodzi?
Krzyczą, wrzeszczą, ale co ich to obchodzi?

Kim oni są?
Czego oni chcą?
O co im chodzi?
Co im szkodzi?

Trza zlewać
Oni chcą się przyjebać
Chcą tego
Wszędzie znaleźć coś złego
Wyluzować
Bo się można pochorować
Żółć to cztery
Polskie wyłącznie litery

Smaruj smaruj
Żółci strupy
Smaruj maścią
Na ból dupy
Z Misialiną
Wszystkie chmury
Leją sikiem
Na te bzdury

Za ten poziom wyjebania
Szacunek i słowa uznania

Misialina broni się przed domysłami
Przed głupotą i ciasnymi umysłami
Kiedy tylko widzą z dołu - sięga nieba
Zaraz znajdą haka, aby się przyjebać

Trza zlewać
Oni chcą się przyjebać
Takie teksty
Leczą tylko ich kompleksy
Chcą uwagi
Więc nie karmić dla rozwagi
Bez pieprzenia
Maść do ręki, do widzenia

Jestem chmurką
Misialiną
W dupie mam te
Pierdolety
Razem ze mną
Wszystkie chmurki
Leją sikiem
Na te bzdury

Za ten poziom wyjebania
Słowa uznania
I szacun

Każdy niechaj swoje patrzy i nie brudzi
Każdy może po swojemu, każdy ludzik
Nie pasuje, żółci nie trzeba wylewać
Wysmarować to co boli, a nie jebać

Karwa mac

Przywal!

Zamach, cios, lewa prosta, to nie walka, to jest chłosta
Ale bestia, tyś jej żer, ten przeciwnik nie gra fair
Bez litości, leci cios, nokaut był o mały włos
Mocny sierp cię zwala z nóg
Zamroczony padasz znów

Karwa mać, wstawaj z kolan, łeb obity
Weź ogarnij się, nie oddawaj rękawicy
I na chwiejnych nogach, zbieraj resztę sił
Nawarzone piwo, nikt za ciebie nie będzie go pił

Wstań, walcz, nie bój, nie bój, zwalnia czas, dostajesz w twarz
W głowie mętlik, masz już dość, leci już kolejny cios
To przypadek beznadziejny, trudno, masz być dzielny
Mocny sierp cię zwala z nóg
Wstawaj! Wstawaj! Wstawaj!

Karwa mać, wstawaj z kolan, łeb obity
Nie użalaj się, nie oddawaj rękawicy
I na chwiejnych nogach, zbieraj resztę sił
Nawarzone piwo, nikt za ciebie nie będzie go pił

Lewa, prawa, i do przodu
Broń się, nie daj, unik, lewa
Nie daj, nie daj, raaaaaaa

10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, wstawaj, wstawaj, wstawaj

Karwa mać, ja wiedziałem, żeś ty miły
Nie dasz złamać się, popatrz ile ty masz siły
I pamiętaj ile razy dostałeś w ten łeb
Aby wbić sobie doń, że nie możesz poddać się

Ty nigdy nie dałeś się
I nigdy nie poddasz się

Jednorozec

Patrzę, a w lesie
Biało-różowy
Koń z wielkim rogiem, co wyrasta mu z głowy
Ani to konik
Ni nosorożec
To boskie cudo zowie się jednorożec

Na głowie róg wyrasta ci wielki
I jesz magiczne tęczowe marchewki
Wiesz, ja od życia nie chciałem zbyt wiele, ale
Zostań mym przyjacielem
Ci co mówili, żeś ty postać mityczna
Taka zmyślona i fantastyczna
To niedowiarki, już się nie śmieją
Jednorożce istnieją

Wio – Prr – Wiśta - Karwa

Koń, co ma róg
Przecież to jest cud
Niesie światu – przesłanie
Rżał mi o tym, ale zapomniałem

Jesteś na pewno więcej niż koniem
Tak niepozorny, a wygrasz ze słoniem
Założę się, że choć masz róg wielki
Lubisz jeść różowe żelki
Przysiądę przy tobie nad wody strumykiem
Nie spłoszę cię kochany, pij, twoje zdrowie
Z gęstwiny lasu słychać śpiew boskich ptaków
Wszystkie śpiewają o tobie

Koń, co ma róg
Przecież to jest cud
Niesie światu – przesłanie
Rżał akurat kiedy nie słuchałem

Siedzę z jednorożcem i marchewki żrę
Bo marchewkom tak, a burakom nie
Wcinamy ze smakiem tęczowe marchewki
Śpiewem dziękujemy za różowe żelki

Łohooooł Łooohoooooł…

W modzie jest już
Dla metali róż
Jednorożec czerń przegonił
I różowy blask odsłonił
Koń, co ma róg
Wielki boski cud
Niesie światu – przesłanie
Usłyszałem, lecz nie zrozumiałem

Ptasiek

Uciekł ptasiek od głupotek
I cieszy się
Już nie sięgną go toksyny
I szpony złe
W łebku mu się poprawiło
Nie smuci się
Myśli cudnie uzdrowiło
Nie męczy się

Bo to powiem ja wam szczerze
Jest straszna rzecz
Mieć skrzydełka, a nie lecieć
I męczyć się

Skrzydła swoje
Rozpostarł
Wolny ptasiek
Tego chciał
Leci w górę
Ku niebu
Całe jego
Wolno mu

W końcu – Wreszcie – Wolny
Jezu – Nareszcie – Spokojny

Uciekł ptasiek ponad chmury
I patrzy w dół
Gdzie te wszystkie ziemskie bzdury?
Spadły pod stół
Oj jak dobrze lecieć sobie
Mieć wszystko gdzieś
I nie zmuszać się do czegoś
Czego nie chcesz

Ptasiek jest szczęśliwy, nikomu nie przeszkadza
Lecz burakom zawsze jakoś to zawadza
Ale taki burak, choćby chciał nie może
Dosięgnąć tej chmurki, co po niebie chodzi
I choć lecą bomby, torpedy i rakiety
Upadają nisko, nie sięgną go te bzdety

Skrzydła swoje
Rozpostarł
Wolny ptasiek
Tego chciał
Leci w górę
Ku niebu
Całe jego
Wolno mu

W końcu – Wreszcie – Wolny
Jezu – Nareszcie – Spokojny
W końcu – Korzystasz – Ze skrzydeł
Wolny – Spokojny - Nareszcie
Wreszcie... Nareszcie...

Frodo

Frodo był taki, że nie łaknął pierścienia
Lecz wskoczył mu na palec sam ku zdziwieniu
Dumnych rycerzy, co to mądre, się znajo
I pragną skrycie go, lecz go nie dostajo

Tak. Zbawi ludzkość ten szkrab
Tak. Taki niziołek malutki
Tak. Niepozorny to chwat
Tak. Taki niziołek

Frodo – No ale jak to?
Toż to – chuchro płochliwe
Z jadem krzyczą i wrzeszczą
Dziady i baby chciwe
Frodo – taki niziołek
Plują baby – toż to matołek
On powiernik pierścienia?
On wybraniec przeznaczenia? Jak to?

Frodo był taki, że nie łaknął pierścienia
Bo widział jak ludzi w potwory on zmienia
Ten jednak wybrał jego – co ma poradzić?
I za to chciwe bestie pragną go zgładzić

Tak. Zbawi ludzkość ten szkrab
Tak. Taki niziołek malutki
Tak. Niepozorny to chwat
Tak. Taki niziołek

Frodo – No ale jak to?
Toż to – chuchro płochliwe
Z jadem krzyczą i wrzeszczą
Dziady i baby chciwe
Frodo – taki niziołek
Plują baby – toż to matołek
On powiernik pierścienia?
On wybraniec przeznaczenia?

Dobrze, że lud mimo swego zdania
Nie ma tu nic wcale do gadania
Znowu omamiono by ich zdrowo
Kłócąc się wybraliby chujowo

W tych smutnych czasach dobrze mieć kompana
Pięknie grubego i wiernego Sama
On dobrym słowem, otuchą ratuje
Fałszywych druhów celnie demaskuje

Był se rycerz o pierścień zazdrosny
Siadł przed karczmą i ozorem mieli
Ej no ludzie, tylu jest rycerzy
Ja bym pierścień między nami podzielił

Dobrze, że lud mimo swego zdania
Nie ma tu nic wcale do gadania
Znowu omamiono by ich zdrowo
Kłócąc się wybraliby chujowo

Babcia

Już od rana, zapracowana
W kuchni pichci, babcia kochana
Serce kładzie na talerzu
To dla ciebie mój rycerzu
Lecz to rycerz wychuchany
Prosto z miasta, od małego rozpuszczany
Nie szanuje on jedzenia, nie jest wdzięczny
Za to, co mu dała matka ziemia

Nie chcę, nie jem, nie zjem
Wyrzuć, nie chcę, nie jem

Lepiej to zjeść i odchorować łoooo
Niżby się miało coś zmarnować łoooo
Lepiej nie dostać strzałem z kapcia łoooo
Którym cię zdzieli twoja babcia łoooo

Kto to widział, wciąć wydziwiać
Tego nie zjem, lecz nic innego ni ma
Nie, nie warto, stać przy garach
Kiedy w śmieciach kończy zaraz
Ta babuszka, nie jest wredna
Jest szczęśliwa, gdy potrzebna
Szczytem dla niej twej wdzięczności
Zjeść z talerza po całości

Babuszka, babuszka
Ona taka biedna
Dwoi się i troi
A jest tylko jedna
To co ma to odda
Serduszko z talerzy
Nie marnuj jedzenia
W koszu niech nie leży

Leci, leci, leci samolocik
Otwórz buzię szeroko szeroko
Za babuszkę, za twoją babunię
Pogryź, połknij i powiedz - dziękuję

Uparty osiol

Siedzieć na dupie i się załamać x 2
Myśleć zamartwiać, i się podłamać x 2
Drzwi zatrzaśnięto, no to oknem wylecę w górę
Małym młoteczkiem, ale zrobię w tym murze dziurę

Nie wiem, co robić
Nie wiem, no nie wiem no

Gdyby pomyśleć
Jaką wielką głupotą
Są te moje dążenia
Chyba jestem idiotą
Jestem sam
Nie mam środków
Jest to nieosiągalne
Jednak uparty osioł
Sięgnąć chce nierealne
Jestem sam
Nie mam środków
Jest to nieosiągalne
Jednak uparty osioł
Sięgnie po nierealne

Ale ja biedny, żale wylewać x 2
Wszystko do dupy, tylko narzekać x2
Pół populacji gorzej ma, nie biadoli tyle
Zakasać rękawy, do roboty i nie myśleć tyle

Jesteś sam
Nie masz środków
Jest to nieosiągalne
Ależ ty jest uparty
Sięgniesz po nierealne

Gdyby pomyśleć
Jaką głupotą
Moje dążenia
Jestem idiotą
Nie mam środków
Nieosiągalne
Uparty osioł
To nierealne

Carpe diem

Nie mów mi o wieczności
Ta chwila już nie powróci wiesz
Chciałbym zakląć ją w czasie
Lecz wiemy, to nie możliwe jest

W tych pięknych okolicznościach nie spotkamy się
Dzisiaj jesteśmy tutaj, ale kto to wie
Jutro cały ten świat może już skończyć się
Carpe diem

Nie mów mi o przyszłości
Jestem tutaj i teraz wiesz
Nie wiem co będzie jutro
Czy nie zgaśniemy cholera wie

Chciałbym cię mocno przytulić
Całym sobą wytulić
Bądźmy najbliżej siebie
Jestem tutaj dla ciebie